top of page
Zdjęcie autoraKrzysiek Radzicki

Żyję w dobrobycie, słyszałem, że coś się zmienia

Zaktualizowano: 29 sie 2021

Sam fakt, że czytasz ten tekst świadczy o tym, że jesteś w uprzywilejowanej pozycji. Ja, prawdopodobnie tak jak Ty, nie cierpię z powodu niedożywienia, tak jak 690 milionów ludzi na świecie (dane za United Nation). Mnie nie dotykają konflikty zbrojne i klęski żywiołowe spowodowane m.in. zmianami klimatycznymi, które są jednymi z głównych źródeł głodu i niedostatku na świecie. Nie czuję się zagrożony działaniem sił natury - nie dotyczą mnie huragany, których w 2020 roku przetoczyło się 30 w samym regionie Atlantyku, których było najwięcej od 2005 roku. Jestem bezpieczny. Ale, czy na pewno? Słyszałem, że coś się zmienia.


Źródło: Unsplash


Wszystkie organizmy żywe dążą do tego, by przetrwać. Ten instynkt i wola ujarzmienia dzikich sił przyrody spowodowały, że po tysiącleciach działania człowieka, Ziemia stała się nam w jakiś sposób podległa. Jest naszym domem, w którym nieźle się urządziliśmy. Nieustanne dążenie do postępu i zwykła chęć ułatwiania sobie życia przyniosły nam wynalazki, dzięki którym weszliśmy na wyższy poziom rozwoju i funkcjonowania. Nauczyliśmy się wydobywać, przekształcać i konsumować zasoby Ziemi na masową skalę. Niesamowicie ułatwiło nam to życie w każdym jego obszarze - od produkcji żywności, przez zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i powszechny dostęp do transportu oraz nowoczesnych technologii. Niestety, im dalej w czas, tym częściej bez opamiętania korzystamy z dobrodziejstw, które Ziemia nam daje. Biolodzy i eksperci od ochrony środowiska, których miałem okazję posłuchać podczas Nocy Biologów na Uniwersytecie Gdańskim pod koniec 2019 roku biją na alarm, że wskutek ludzkiej działalności, zmiany klimatu mające negatywny wpływ na cały ekosystem, do którego należymy i od którego zależymy, postępują w zastraszającym tempie. Nadal jednak konsumujemy więcej, chcemy jeszcze więcej mieć. Bo przyzwyczailiśmy się do komfortu, który mamy. Tymczasem, World Resources Institute prognozuje, że w 2050 liczba ludzi sięgnie 10 mld i wszyscy oni, by przetrwać, będą potrzebowali wody i żywności, których już teraz nie nadążamy produkować w sposób, który nie narusza ładu ekosystemu i nie powoduje jego degradacji. WRI podaje, że 25% wszystkich emitowanych gazów cieplarnianych pochodzi z rolnictwa, z czego połowa gazów cieplarnianych pochodzi z hodowli krów i innych zwierząt, których mięso zjadamy i utrzymujemy grunty, na których zwierzęta hodowlane żyją. Mamy więc błędne koło - musimy produkować więcej żywności, bo liczba ludzi rośnie, jednocześnie, nie umiemy tego robić, nie niszcząc Ziemi.


Warto tę wiedzę zestawić z danymi publikowanymi przez WRI i przez WHO:

  • 1/3 produkowanej żywności w skali świata marnuje się lub przepada (źródło: WRI)

  • 7 mln ludzi umarło w 2020 roku z powodu głodu (źródło: The United Nations World Food Programme)

  • 2,1 mld ludzi na świecie to ludzie otyli, ten wskaźnik potroił się od 1975 roku (źródło: World Population Review)

Ziemia nie obdziela swoich mieszkańców równo zasobami, które posiada. A my, jeśli mamy do tych zasobów dostęp, nie dysponujemy nimi odpowiedzialnie. I myślę sobie, że na nas, konsumentach dobrobytu, ciąży większa odpowiedzialność za kształt planety, na której dalej będziemy żyć. Im więcej z tego wspólnego źródła czerpiemy, tym większa odpowiedzialność ciąży na naszych barkach.


Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo jako ludzie żyjący w świecie, w której edukacja i źródła wiedzy to nie przywilej lecz standard, nie możemy pozwolić sobie na intelektualne lenistwo i niewiedzę o zachodzących na Ziemi zjawiskach, takich jak globalne ocieplenie, pustynnienie ogromnych obszarów planety (wiesz, że problem degradacji gleby, przez którą staje się ona mniej wydajna i produktywna, dotyka już 1/3 powierzchni naszej planety?), wymieranie gatunków i zanikanie bioróżnorodności obszarów leśnych.


Nie jestem ekspertem od środowiska, biologiem czy geologiem, ale zmiany widzę gołym okiem i odczuwam je na własnej skórze. Anomalie pogodowe, zlewanie się ze sobą pór roku, częstsze fale upałów, pożary i susze, które z kolei wpływają na wzrost cen żywności, którą wrzucasz do koszyka w pobliskim markecie. Coraz większe zanieczyszczenie powietrza - takie, że niekiedy władze miast radzą mieszkańcom, by nie wychodzili z domów ani nie otwierali okien. Coraz częściej docierają do mnie informacje, że podnosi się poziom wód. Że topnieją lodowce. Że kiedyś może nas zalać. To wszystko nam, ludziom, jawi się jako niemożliwa abstrakcja. Ilu z nas wie, że pustynnieniu ulega Europa Południowa oraz centralna Polska? Że coraz więcej gatunków zwierząt jest zagrożonych wyginięciem? Eksperci WWF szacują, że gwałtowna utrata gatunków, którą obserwujemy dzisiaj, jest od 1000 do 10 000 razy wyższa niż naturalne tempo wymierania!


Co my, zwykli zjadacze chleba z tymi robimy? Patrzę na drzewa na gdyńskim Witominie i widzę, że opadły z nich liście, ale nie opadły plastikowe torby-jednorazówki, które tańcząc na wietrze zahaczyły o gałęzie i od miesięcy szpecą krajobraz. Pobliski las, który odwiedzam chcąc oczyścić swój umysł tonie nie w zieleni, ale w śmieciach. Patrzę w niebo, i nie widzę gwiazd, bo zasłania je sztuczne światło wychodzące z okien naszych domów, z oświetlonych miast i tandetnych, neonowych reklam. Co mogę zrobić?


Mogę więcej


Przede wszystkim nie szkodzić. Mogę zmienić szkodliwe nawyki. Sam niewiele jeszcze wiem, przyznaję - ale mam motywację, by pogłębiać swoją wiedzę i robić tyle, co mogę, by świat, w którym żyję, był odrobinę lepszy. Na początku ten mój własny mikrokosmos. Bo wiem, że z tego dobrobytu mogę korzystać z głową. Bo mam ten przywilej, że mam możliwość wyboru - chociażby w kwestii tego, czym i w jakiej ilości będę się odżywiał, jaki środek transportu wybiorę, jak będę gospodarował odpadami po rzeczach, których zużywam. Mogę ograniczyć jedzenie mięsa. Mogę nie marnować wody, mogę ograniczyć zużycie prądu. Mogę rzeczy, które posiadam, naprawiać - a nie od razu wyrzucać je i kupować nowe. Mogę przeciwstawiać się bezmyślnej konsumpcji - bo wiem, że żadne materialne dobra nie uczynią mnie szczęśliwym, kiedy obudzę się z ręką w śmietniku. Mogę swoimi decyzjami przeciwstawiać się tym, którzy twierdzą, że nic nie da się zrobić. Mogę starać się ich przekonać, że wszystko, co robimy, ma jakieś znaczenie - a jeśli wezmą mnie za naiwnego głupca, mogę dać im UNFOLLOW.

Chcemy być zdrowi. Nie chcemy już słyszeć, że nadciąga katastrofa, a jest za późno, by jej zapobiec. Jednostkowo nie mamy wpływu na działania polityków albo wielkich korporacji, ale możemy działać na rzecz wspólnego dobra na miarę naszych możliwości. A kiedy te nasze lokalne mikrokosmosy w końcu spotkają się razem, obejmą swym zasięgiem coraz większą przestrzeń - zmiany nie będą już tylko lokalne, a świadectwo naszych czynów będzie coraz bardziej widoczne.


Krzysiek Radzicki







107 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

コメント


Post: Blog2 Post
bottom of page