top of page

Kocham lumpeksy. Opowiem Ci, dlaczego.

Jestem z małego miasta w którym, gdy dorastałam, nie było galerii handlowych. Kiedy potrzebowałam kupić odzież lub obuwie, mogłam odwiedzić małe sklepiki oferujące przeróżny towar dla każdego. Tam też nabywałam niektóre elementy swojej garderoby, ale w tym samym czasie, mama zabierała mnie do lumpeksów, dzisiaj nazywanych second hand’ami albo thrift shop’ami. Jako kilkunastoletnia dziewczynka byłam bardzo zawstydzona udając się w takie miejsce, co dziś wydaje mi się idiotyczne. Lumpeksy aktualnie są miejscami, które dziś odwiedzam z rozkoszą i każda wizyta w nich wiąże się z ekscytacją. Taką samą jaką odczuwam, gdy udaję się w podróż lub przeżywam nową przygodę. Opowiem Wam, dlaczego tak jest.


Źródło: Unsplash


Dlaczego second handy są tak fascynujące?


# Oszczędność pieniędzy


Wchodząc do second handu, czeka na Was lawina ubrań, z których każde jest inne i z innej “epoki”. W takich sklepach możecie kupić oryginalną koszulę z lat 70, spódniczkę uszytą przez kogoś ręcznie i jakimś cudem w rozmiarze idealnie dopasowanym do Waszej sylwetki, płaszcz wełniany z domieszką kaszmiru za grosze (za który w sieciówce w aktualnych warunkach gospodarczych zapewne zapłacicie około 1 000 złotych).


Wiadomo, że część lub nawet większość lumpeksowych ubrań może nie przypaść Wam do gustu i czasami wyjdziecie z takiego miejsca z niczym. Jednak ja piszę o tym procencie “perełek”, które będą gościć w Waszej szafie lub nawet zajmą w niej honorowe miejsce. Proces szukania takich perełek można porównać do szukania skarbu. Musicie przejrzeć wieszak po wieszaku, przeanalizować skład danego ubrania, sprawdzić rozmiar i zestawić tę rzecz z tym, co już w szafie macie.Ten proces jest czasochłonny, ale wart każdej poświęconej minuty! Ja w ten sposób zaoszczędziłam i nadal oszczędzam naprawdę dużo pieniędzy.


# Unikalność


Każdy wieszak w second handzie to doświadczenie innej rzeczy - w innym rozmiarze, z innego materiału. To kompletnie coś innego względem tego, co znamy z sieciówek oferujących zwykłe, powtarzające się modele ubrań, dostępne w szerokiej gamie rozmiarów. W lumpeksach każda rzecz jest unikalna, niezależna od aktualnych trendów modowych. Nie lubię wyglądać jak wszyscy, a niestety sieciówki nas trochę kierują w tę stronę, oferując nam w każdym sklepie bardzo podobne zestawy ubrań, bo są teraz “modne”. Dla mnie moda jest pojęciem względnym i cieszę się, że w końcu takie podejście zaczyna przenikać do życia codziennego wielu ludzi. Każdy przecież może ubierać się w to, co mu się personalnie podoba, a nie w to, co akurat jest modne. Własny styl jest czymś, czym możemy się szczycić - a nie się go wstydzić. Dlatego cieszę się, że mogę się zaopatrywać w takich sklepach!


# Ekologia


Jeśli kupujesz ubrania z drugiej ręki:

  • nie zaśmiecasz środowiska naturalnego, bo rzecz, którą kupujesz już została wyprodukowana, już ktoś ją nosił, a teraz trafiła w Twoje ręce,

  • nie generujesz wzrostu podaży na produkty sieciówkowe - im więcej kupujemy, tym większy popyt generujemy i tym większą podaż generują marki tworzące nową odzież i obuwie. Pamiętajmy, że nawet za naszego życia ubrania, które nosimy, nie będą w stanie się w pełni rozłożyć i coś się z nimi potem stanie - trafią do oceanu, na wysypisko.... albo do second-handu, co wydaje się najlepszym scenariuszem. Warto wiedzieć, że marki “sieciówkowe” prowadzą statystyki sprzedażowe, analizują nasze zakupy i potrafią z dużą dokładnością określić co i jak często kupujemy. To nasze zakupy podkręcają produkcję.


# Fun, jaki daje “poszukiwanie”


Dla mnie to jest najważniejszy punkt mojego zestawienia. Szukanie wcześniej wspomnianych “perełek” uszczęśliwia. Szukam nietuzinkowych wzorów, moich ulubionych kolorów i świetniej jakości materiałów. Pozytywny finał takich poszukiwań daje ogrom satysfakcji. Od razu wizualizuję sobie tę rzecz na sobie w połączeniu z innymi elementami mojej garderoby i układam w głowie miliony stylizacji. Te “łowy” wyzwalają moją kreatywność, a co za tym idzie - myślę mniej tuzinkowo w kontekście tego, jak się ubieram i tego, co odwzorowuje prawdziwą mnie i moją osobowość. W ten sposób też uwalniam się od tak zwanych “rozmiarów”, czyli konceptu, który ma nas osadzić w jakiejś ramie i trzymać tam, ile się da. To bardzo wyzwalające, gdy zaczynasz myśleć “będę w tym wyglądać super do tych jeansów” zamiast “o nie, rozmiar jest dla mnie za duży/mały”. Uwielbiam ubrania, które zaburzają obraz mojej sylwetki - za luźne, asymetryczne, o kroju bardziej dopasowanym w jednym miejscu, a w innym z kolei totalnie luźnym. Wchodząc do takiego sklepu, bardzo często moją uwagę przyciągają męskie ubrania, ale też damskie o rozmiarze wskazującym, że będą dla mnie za luźne lub za ciasne - a nie są. Są idealne. Każda marka ma inną rozmiarówkę - nie warto dać się osadzić w ciasnej klatce rozmiarów narzuconych przez popularne marki.


# Możesz wesprzeć branże “wymierające”


Znaleźliście super marynarkę w second-handzie, ale chcielibyście, żeby była bardziej wcięta w talii? Gdyby te spodnie były krótsze, albo miały węższe nogawki, to na bank byście je kupili? Te buty są ze świetnej jakości skóry, ale potrzebują odnowy? Ta torebka jest boska, ale niewidoczne zapięcie magnetyczne nie działa? To nie są mury, których nie da przebić! Możecie po kupnie i upraniu lub odświeżeniu takiej rzeczy zanieść ją do krawca, szewca lub innych specjalistów zajmujących się naprawą lub przeróbkami odzieży i obuwia. Wspieracie w ten sposób zanikające branże rzemieślnicze, małe biznesy i zyskujecie fajną rzecz do swojej szafy.


# Zrób to sam!


Zamiast nosić daną rzecz do przeróbki do krawca lub szewca - zawsze możecie spróbować zrobić to sami! Na YouTubie znajdziecie poradniki, jak samemu wykonać poprawki krawieckie lub samemu naprawić wady ubrania, obuwia lub akcesoriów. Zyskujecie kolejny, cenny nabytek w szafie i rozwijacie swoje umiejętności manualne - same plusy i zero minusów!


Skoro wszystko w second-handach jest takie wspaniałe, to czemu wstydziłam się chodzić w te miejsca jako nastolatka?


Takie miejsca, dla osób które nie były w nich ani razu, kojarzą się ze sklepem pełnym starych, brudnych szmat, zdezelowanych i niemożliwych do noszenia. A teraz... zróbmy ćwiczenie. Wyjmijcie ze swojej szafy ubranie, które ma rok, dwa, trzy lub 5 i odpowiedzcie sobie, czy każde z nich jest w tragicznym stanie? Zapewne nie! Tak jest i w tym przypadku. W second handach możecie znaleźć rzeczy nowe lub noszone rzadko - dokładnie takie jak te w Waszej szafie. Myśl “to co nowe jest lepsze” to raczej przekonanie, nie fakt. Dynamika produkcji ubrań, obuwia i akcesoriów postępuje w kierunku obniżania jakości, ze względu na masowość produkcji. Firmy szukają oszczędności na materiałach, tym samym często wybierają tworzywa o gorszej jakości. Mama opowiadała mi, że w czasach, kiedy poliester wchodził do Polski, był zdecydowanie droższy niż naturalne, bardziej ekologiczne tworzywa. Kompletnie odwrotnie niż obecnie! Z roku na rok coraz trudniej znaleźć zwykły, bawełniany t-shirt bez żadnej sztucznej domieszki. Dlatego w moich oczach spadło znaczenie sieciówek w kontekście szukania skarbów do mojej szafy? Szukam jakości w ubraniach i coraz trudniej mi ją znaleźć w sieciówkach. Między innymi dlatego tak bardzo cenię second-handy.


Czy lumpeks nadal Was “straszy”?


Jeżeli z różnych przyczyn nie chcecie odwiedzać second-handów, nie ma problemu. Takie miejsca istnieją również w sieci. Między innymi - moja nowa, wielka miłość - Vinted. Jestem osobą, która poza pracą, nie włącza komputera w ogóle. Wszystko co robię, robię na swoim smartfonie. Vinted zapewnia możliwość ściągnięcia aplikacji, a w niej możecie ustawić parametry sprzedawanych rzeczy zgodne z Waszymi oczekiwaniami - wówczas na stronach Vinted zobaczycie produkty spełniające Wasze potrzeby w zakresie rozmiaru, marki, stanu zużycia. Sprawdźcie sami. Warto!



Ps. Mam nadzieję, że chociaż część z Was przekonałam do tego, aby dać szansę ubraniom z drugiej ręki! :)


Autor:

Katarzyna Brycka

88 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2 Post
bottom of page